niedziela, 22 listopada 2015

10 lat później

Stoję nad nagrobkiem, i wpatruję się w wyryte litery układające się w imię. Uśmiecham się w duchu, na wspomnienie wszystkich cudownych chwili. Kładę bukiet białych lilii i odchodzę. Wracam do domu, u boku swojej ukochanej.
-Amy- mówię.
-Tak Iam?
-Jesteś dla mnie wszystkim, dziękuję że tutaj ze mną przyszłaś.
-To jest częścią ciebie, musiałam to zrobić, dla ciebie... i dla siebie.
Zapaliłem silnik naszego samochodu i ruszyłem prosto do  domu w którym czekało mnie jeszcze składanie łóżeczka, dla naszego syna, który za dwa tygodnie miał pojawić się na świecie. Będę dla niego najlepszym tatą nie popełnię błędów mojego zmarłego ojca.
-Kocham  Was- powiedziałem otwierając drzwi mojej żonie.
-My ciebie też kochanie- Amy uśmiechnęła się. To właśnie w tym uśmiechu zakochałem się gdy pierwszy raz ją zobaczyłem.

Koniec
Rozdział 32

-Zwariowałeś prawda? Iam, piękna jest Twoja siostra, ale ja jestem przeciętna- mówię mimo, że słowa chłopaka bardzo mi schlebiają.
-Mam oczy Amy, widzę Ciebie w ... dość osobliwym stroju.
-Takim samym jak widzą mnie inni na plaży.
-Może i masz rację, ale ja nigdy nie miałem tej przyjemności, a teraz odwróć się i pozwól mi zająć się twoimi plecami.
Chłopak delikatnie umył mi plecy, nałożyłam na siebie jego koszulkę i zajęłam się jego czołem.
-Długo to już trwa?- Zapytałam przyjaciela
-Jakiś czas, nie chcę o tym mówić Amy, to jest ciężkie.
-Jasne doskonale cię rozumiem-IDIOTKA! skarciłam się w myślach. Nie chciałam zadawać mu bólu, byłam tylko ciekawa jak długo musi to wszystko znosić. Gdy wyszliśmy z łazienki, w domu panowała cisza. Byłam zdumiona jak w domu w którym jest tak dużo dzieci, może być tak cicho.
-Amy chodźmy już spać- wskazał ręką na swój pokój.
Usiadłam na łóżku, widziałam jak Iam sięga po świeżą koszulkę, i niemal padłam na zawał gdy się przebierał. Odezwała się we mnie kobieta, całe ciało miał pięknie umięśnione, gdy odwrócił się w moją stronę, i zauważył mój wzrok, uśmiechnął się, a ja spiekłam raka. JA Amy spiekłam raka, dziewczyna która niegdyś gardziła wzrokiem innych teraz, oblewam się rumieńcem. Ten chłopak zdecydowanie mnie zmienił. Iam jeszcze chwilę grzebał coś w swojej szufladzie,i wyciągnął z niej zniszczony koc i poduszkę.
-Śpisz w łóżku, ja prześpię się na ziemi- odparł z uśmiechem.
-Zapomnij, jak już to ja będę spać na ziemi, na pewno nie Ty
-Masz całe poranione plecy, nie wytrzymasz na podłodze chwili, i wybacz ale zrobiłaś dla mnie dzisiaj tyle, że nie mam mowy bym pozwolił ci spać na podłodze.
Nie chciałam by spał na podłodze, czułabym się dziwnie, zresztą na podłodze śpi się jak się jest na jakiejś imprezie, a dzisiejszy dzień był daleki od imprezy. Możemy przecież spać w jednym łóżku, ale bałam się tego powiedzieć głośno. Nie chciałam jakoś zniechęcić Iama do siebie, nie chciałam by pomyślał, że w taki dzień jak dzisiejszy próbuję zaciągnąć go do łóżka.
-Śpij ze mną...- nie wiedziałam czemu powiedziałam to głośno- ja... Nie chcę dzisiaj spać sama.
-Amy, ja.. nie wiem...- wyszeptał chłopak siadając koło mnie.
-Jasne, ja ... do niczego cię nie zmuszam.
-Zwariowałaś, do niczego mnie nie zmuszasz.
-To w czym problem? Wskakuj!- weszłam pod kołdrę i poklepałam miejsce koło siebie- przyjaciele sypiają w jednym łóżku, to nie jest tajemnicą dla nikogo.
-Chyba masz racje- dodał z uśmiechem.
-Oczywiście, że mam racje. Gaś światło i zapraszam- zaśmiałam się.
Chłopak zgasił światło, i wszedł pod kołdrę obok mnie. Po całym dzisiejszym dniu, obecność drugiej osoby, w ciszy była jak mód na moje serce.
-Nigdy nie myślałam, że będę miała takiego przyjaciela- powiedziałam szeptem. Z jednej strony by chłopak nie usłyszał, ale jednak chciałam by to wiedział.
-Takiego biednego? Z problemami?- Zapytał sarkastycznie/
Podniosłam się na łokciu by mimo ciemności, spojrzeć na twarz chłopaka.
-Takiego, który ma ogromne serce, i potrafi się nim dzielić z innym , który dla swojej rodziny jest w stanie zrobić wszystko, dla którego nie liczą się pieniądze i wygląd. Takiego, który nikogo nie udaje, jest sobą.
-Wiesz co pomyślałem, gdy Cię zobaczyłem?- zapytał, wiedziałam że jest to forma wymijania mojego zwierzenia, ale cieszyłam się z tego bo sama nie wiedziałam co mam jeszcze powiedzieć.
-Nie.
-Zobaczyłem jak się uśmiechasz, jesteś szczęśliwa masz przyjaciółkę i jesteś szanowana w klasie. Pomyślałem, że jesteś inna, nie patrzyłaś na nikogo z góry- powiedział- ale wiesz co pomyślałem o tobie gdy pierwszy raz cię usłyszałem?
-Nie- byłam bliska płaczu bo wiedziałam co powie, że pomyślał o mnie jak o szmacie którą ... byłam.
-Że to co mówisz zupełnie nie pasuje do ciebie, do pięknego uśmiechu, dużych oczu pełnych radości. Pomyślałem, że jesteś albo wyjątkowo dobrą aktorką i udajesz kogoś, albo musiało spotkać się w życiu coś strasznego dlatego tak udajesz.
-Ale ja nikogo nie udaję, ja byłam wtedy sobą-zaprzeczyłam.
-A teraz kim jesteś? Bo właśnie uważam, że sobą. Człowiek nie zmienia się w jeden dzień, musiałaś taka być dawniej, zresztą widziałem jak kupowałaś jedzenie dla psiaków, ze schroniska. Cały czas byłaś dobra, tylko udawałaś i bardzo skutecznie, ale mnie nie udało ci się oszukać. Ludzie powinni się ciebie bać, umiesz dostosować się do każdej sytuacji. To bardzo niebezpieczna cecha, podziwiam cię za to. Ale wiem, że w głębi serca jesteś dobrą i ciepłą osobą.
Zamrugałam i ciepłe krople popłynęły mi po polikach, nigdy nit mi tego nie powiedział, byłam wredna, ale czy czułam się z tym dobrze? Przez jakiś czas tak, ale widziałam, że przynosi mi to ludzi, którzy mnie przez to szanują. Uznałam, że powinnam taka być.
-Nikt nigdy mi czegoś takiego nie powiedział- wytarłam łzy wierzchem dłoni- dziękuję ci.
-Od tego ma się przyjaciół, wiem że nie znamy się długo, ale zrobiłaś dla mnie więcej, niż ktoś inny, mam wobec ciebie dług, którego nigdy nie spłacę.
-Nie Iam . To ja powinnam ci dziękować za uratowanie mi życia wtedy w klubie, gdyby nie Ty, pewnie... no wiesz.
-Nawet mi nie przypominaj, byłem gotowy zabić gnojka.
Położyłam się ponownie na plecach, na policzkach jeszcze czułam łzy które już przestały płynąć. Uśmiechałam się w sercu, Iam był dla mnie kimś bardzo bliskim, kimś takim jak brat.
-Amy..
-Tak?
-Mogę ci coś powiedzieć?
-Oczywiście, że możesz jesteśmy przyjaciółmi.
-Wiem, że podnosiłaś zdjęcie z Crystal, nie mam ci tego za złe
Przełknęłam głośno ślinę, zastanawiałam się czy Alice coś mu powiedziała, bałam się reakcji chłopaka.
-Skąd wiesz?-zapytałam.
-Zdjęcie było inaczej ustawione, ale nie jestem na ciebie zły, ja tylko chcę ci o niej opowiedzieć, jeśli chcesz słuchać.
-Oczywiście, że posłucham.
-Znałem ją prawie dziesięć lat, i zakochałem się w niej. Oczywiście nigdy jej tego nie powiedziałem, ale czas już wszystko z siebie wyrzucić. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, ona wiedziała co dzieje się u niej w domu, i mimo to została przy mnie. Z dnia na dzień kochałem ją coraz bardziej, każdy jej uśmiech był dla mnie prezentem, każda łza moją porażką bo nie wiedziałem jak jej pomóc. Miała chłopaka, którego kochała ponad wszystko... był tylko jeden problem... On nie kochał jej, był z nią bo była ładna, bogata i dobra. Zastanawiasz się pewnie skąd to wiem. Widziałem go nieraz z innymi dziewczynami, za każdym razem chciałem mu przypierdolić, ale wiedziałem, że Crystal byłaby zła. Nie powiedziałem jej ani słowa, milczałem bo widziałem jak bardzo ona go kocha. I nagle w miesiąc z mojej kochanej, pełnej życia przyjaciółki, nie zostało nic. Nie powiedziała , mi że ma problemy z sercem, nie wiedziałem o niczym. W miesiąc straciła zapał do życia, wiedziała że umiera. Dla jej organizmu nie było ratunku, mogli tylko pomagać znosić cierpienie. Kiedy odeszła, świat się dla mnie zawalił. Straciłem wszystko: przyjaciółkę, sens, życia, moją powierniczkę sekretów, mój jedyny promyk słońca w moim ciemnym życiu. Rok czasu, usiłowałem się pogodzić z jej odejściem. Udało mi się, wiem że jest blisko mnie.
Słuchałam go i każdą chwilą, czułam jak bardzo jest mi smutno, nie wiedziałam co powiedzieć, bałam się, że każde słowo będzie zbędne, nie wiedziałam dlaczego mi to powiedział, ale w głębi serca wiedziałam, że musiał się zwyczajnie wygadać. Przytuliłam się do chłopaka, i słuchałam bicia jego serca. Iam przygarnął mnie do siebie i gładził po ramieniu. Boje byliśmy zniszczeni, na swój sposób popsuci. I może właśnie dlatego tak idealnie do siebie pasowaliśmy.
-Kiedy odeszła- nagle przerwał ciszę- myślałem, że już nigdy nie pokocham kogoś tak mocno... i wiesz co, miałem racje. Pokochałem kogoś znacznie mocniej. Kogoś kto jest teraz dla mnie wsparciem, elementem którego szukałem po śmierci Crystal- czułam na sobie jego wzrok.
Iam chwycił moją twarz w dłonie, i spojrzał mi w oczy, wstrzymałam oddech, nigdy nie widziałam, żeby ktoś patrzył na drugą osobę w ten sposób: wzrokiem, pełnym miłości, troski, ciepła, oddania.
Czułam, że się rumienie, wiedziałam już o kim mówi Iam, moje serce biło jak szalone, każdy kawałek mojego ciała, pragnął jego dotyku, zignorowałam ból w plecach i zbliżyłam usta do jego ust. Były miękkie, pełnie i czujne. Z początku nasze pocałunki, były wolne, jednak po chwili nie zwracaliśmy uwagi na żadne zasady, przelaliśmy w to całych siebie. To właśnie był moment, w którym zrozumiałam jak się tutaj znalazłam, dlaczego każda moja myśl wędrowała do Iama, kochałam tego chłopaka, a on pokochał mnie. W tej chwili liczył się tylko on. Nasze usta złączone w pocałunku, jego palce wplecione w moje włosy, moja dłoń na jego piersi. Bicie naszych serc, zbłąkanych zranionych, połączyły się w jedno.
-Kocham Cię Iamie- wyszeptałam w usta chłopaka.
-Kocham Cię Amy - odparł.

Koniec

sobota, 19 września 2015

Rozdział 31

W łazience, bawiłam się chwilę z Jamesem, potem położyłam go do łóżeczka i poszedł grzecznie spać. Podczas gdy zamykałam drzwi od pokoju, mój telefon przypomniał o sobie. Była to wiadomość od Rebecy, w której pytała mnie czemu nie odbieram, i czy wiem coś o Iamie. Odpisałam jej, że wszystko jej wyjaśnię, a z chłopakiem, wszystko dobrze. Potem przypomniałam sobie, że obiecałam komuś napisać czy z Iamem wszystko dobrze, szybko wybrałam numer i napisałam krótką wiadomość do chłopaka z baru.
Zeszłam na dół i zobaczyłam wszystkich zebranych przy stole w kuchni.
-To co kto z was jest głodny?-zapytałam.
Jako odpowiedź usłyszałam głośny krzyk, i ujrzałam podniesione w górę ręce. Uśmiechnęłam się w duchu, bo nigdy nie miałam okazji, gotować dla tylu osób. Po godzinie, wszyscy byli już najedzeni, i śmiali się przy stole, oczywiście najmłodsi nie zwracali uwagi, albo udawali, że nie pamiętają tego co było zaledwie kilka godzin temu, jednak po minach Alice i Iama mogłam wywnioskować, że cały czas myślą o tym co się wydarzyło.
-Dobra smyki wszyscy do łazienki myć zęby i do spania natychmiast- zawołała Alice, kończąc beztroskie chwile.
Oczywiście nie obyło się bez, marudzenia ale wszyscy udali się za siostrą do łazienki. Zabrałam się za sprzątanie talerzy, i szklanek ze stołu.
-Dziękuję Ci, za wszystko- powiedział Iam kiedy wkładaliśmy naczynia do zlewu.
-Już Ci mówiłam, nie masz mi za co dziękować, każdy normalny człowiek postąpił by na moim miejscu tak samo.
-Pójdę pomóc Alice, przy dzieciakach- urwał nagle Iam.
-Jasne, ja pozmywam po kolacji, chciałam jeszcze upiec jakieś ciasto ale macie racje jest już późno a dzisiaj był wyjątkowo ciężki dzień.
Kiedy Iam zniknął mi z oczu, zachciało mi się wyć, chciałam coś rozwalić. Wyciągnęłam z kurtki iPoda i puściłam sobie po cichu muzykę. Zrobiło mi się niemiłosiernie gorąco, więc zdjęłam kurtkę i rzuciłam ją na oparcie krzesła. Wyciągnęłam z siatki płyn do naczyń i zabrałam się za porządki po kolacji. W głowie miałam setki obrazów, Iama leżącego na ziemi, jego ojca bijącego matkę, małego Jamesa, śliczną Alice którą powoli to wszystko zaczyna męczyć, uroczego Maxa, mnie samą w tym wszystkim, jako bogatą, rozpieszczoną dziewczynę. Uświadomiłam sobie, że moje życie jest i było idealne. Mimo, że często marudziłam to nigdy nie musiałam się bać o jutro, o to czy będę miała co jeść, albo za co kupić sobie nowe buty. Myślałam o tym jak dzielnym chłopakiem jest Iam, codziennie wracać do domu pełnego obowiązków, rezygnował ze swojego życia osobistego i chodził do pracy. Spojrzałam przez okno w kuchni, i widziałam swoje odbicie, nie wyglądałam najlepiej, ale czy to miało znaczenie? Zobaczyłam też, za sobą drugie odbicie.
-Czemu nie powiedziałaś, że ten człowiek coś ci zrobił?
Wystraszyłam się, chwyciłam iPoda wyłączyłam muzykę i odwróciłam się w stronę chłopaka. Uświadomiłam sobie dopiero po chwili o czym mówi.
-Bo to nie ma znaczenia, jak pojadę do domu, umyję się i szybko się zagoi.
Iam patrzył na mnie, z niesamowitą troską. Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową.
-Amy, to trzeba jakoś opatrzyć, odkazić, pewnie bardzo cie boli.
-Nie jest źle jeśli nie dotykam, nawet nie wiem jak to wygląda. Byłam w aptece i kupiłam jakieś opatrunki, zajmę się tym po powrocie do domu.
-Jak chcesz założyć sobie opatrunek na plecach ?
-Jejku, czy ty musisz się tak o mnie martwić?- zapytałam przez zaciśnięte zęby. Byłam zła, temu chłopakowi walił się świat , a on przejmował się kimś takim jak ja.
-Bo znaczysz dla mnie więcej niż inni ludzie? Może dlatego?! Nie przyszło ci to na myśl?
Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się. Zawsze gdy patrzyłam na jego twarz czułam się bezpiecznie.
-Od zawsze miałam Becę, teraz i ty jesteś moim przyjacielem. I nie interesuje mnie twoja gadka o tym, że niszczysz, nie wiem kto naopowiadał tobie tych głupot. To nie jest prawdą, jesteś wyjątkowy zmieniam się przez ciebie. Wiem, że to jest dobre, widzę to po swoich czynach po tym jak patrzę na świat, na innych.
-Zawołam Alice, żeby opatrzyła tobie te plecy- Iam ponownie zmienił temat, zaczynało mnie to już denerwować.
-Nie, ja i ta będę już uciekać do domu, potrzebujecie chyba teraz trochę prywatności.
-Nie Amy proszę cię nie idź, zostań tutaj... jeśli pójdziesz zwariuję-chłopak chwycił moją twarz w dłonie. Poczułam motyli w brzuchu.
-Zostanę jeśli tego chcesz, a teraz jeśli mogę prosić, pomożesz mi z moimi plecami, a ja zajmę się twoim czołem.
-Jesteś pewna? Może lepiej zawołam Alice.
-Jestem pewna- chwyciłam Iama za rękę, zabrałam z blatu leki i opatrunki i udałam się z nim do łazienki.
Chłopak napuścił ciepłej wody do wanny , a zimnej do zlewu.
-Muszę namoczyć odrobinę twoją koszulkę, żeby szybciej odeszła od skóry.
-Rób co musisz, i nie martw się jeśli będę się krzywić.
-Nie chcę zadawać Ci bólu- odparł chłopak.
-To już nigdy nie znikaj na tyle dni, odbieraj telefony albo odpisuj cokolwiek, nie musisz się z niczego spowiadać.
-Obiecuję, że już nigdy przed tobą nie zataję, będę Ci mówił o wszystkim-chłopak delikatnie jeździł mokrym ręcznikiem po moich plecach.
-Słuchaj skoczę do pokoju po koszulkę dla ciebie, bo w tej raczej chodzić już nie będziesz, a  w między czasie zdejmij tą delikatnie.
Stanęłam przed lustrem i zabrałam się za delikatne zdejmowanie koszuli, bolało jak cholera. Nie chciałam tego po sobie pokazywać, wmawiałam sobie że to nic takiego. Stałam w staniku i odwróciłam się by zobaczyć jak źle to wygląda. Rana była spuchnięta i krwawiła na nowo, nie wiedziałam skąd wzięło się to rozcięcie.
-O matko-szepnął Iam w drzwiach.
-Wiem nie wygląda to za ładnie, ale raz dwa zejdzie, a teraz przemyj mi to wodą utlenioną...-chłopak zbliżył się do mnie... o co chodzi Iam?
-Wiedziałem, że jesteś piękna... ale nie sądziłem, że aż tak cholernie piękna...



niedziela, 6 września 2015

Rozdział 30

Mieliśmy niezły ubaw, kiedy pakowaliśmy wszystkie zakupy do taksówki, na szczęście kierowca okazał się niezwykle miły i z uśmiechem pomógł nam wszystko zapakować a pod domem zanieść wszystko pod drzwi.
-Dziękuję panu bardzo- podałam mężczyźnie pieniądze za taksówkę i drobny napiwek.
Gdy weszliśmy do domu wszędzie latały dzieciaki, w różnym wieku. Przy stole siedziała dziewczyna, to musiała być Alice, gdy dziewczyna obróciła się w naszym kierunku, aż mnie zamurowało, była śliczna i miała tak samo niebieskie oczy jak Iam.
-Hej, jesteście już nareszcie-szybkim krokiem podeszła do nas i pomogła nam wnieść zakupy.
-Alice, wszystko ok? Wyjaśniłaś dzieciakom co się stało?-zapytał z troską chłopak.
-Oczywiście, wszystko im wytłumaczyłam, przyjęły to wyjątkowo dobrze.
-Bo to nie pierwszy raz Alice, dlatego już wiedzą, że mama wróci więc nie martwią się tak bardzo.
-Może masz racje, ale ja mam dosyć już nie mam siły braciszku-dziewczyna podeszła do Iama i wtuliła się w niego cicho płacząc.
W oczach stanęły mi łzy, tak strasznie było mi żal całej tej rodziny, ja byłam wściekła kiedy moi rodzice za bardzo się kręcili po domu, a oni dali by wszystko za normalny dzień w tym chorym domu. Czułam się źle, że mówię tak o rodzinie Iama ale, ich ojciec jest chorym mężczyzną, który resztę swojego życia powinien spędzić w więzieniu! Wyciągnęłam z siatki nową butelkę dla niemowlaka, podeszłam do zlewu nalałam wody do czajnika, wyparzyłam wszystko dokładnie i przygotowałam posiłek, dla malucha śpiącego na górze.
-Pójdę nakarmić Jamesa- wyszeptałam do Iama, który cały czas tulił do piersi siostrę i starał się ją uspokoić.
Wchodząc na piętro usłyszałam za sobą kroki, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam dziewczynkę mogła mieć siedem osiem lat.
-Hej, coś się stało spokojnie nie zrobię nikomu krzywdy- starałam się mówić jak najspokojniej.
-Wiem, widziałam jak obroniłaś mojego brata, jesteś dobrą osobą, to widać gdy się na ciebie patrzy- odparła poważnie dziewczynka.
-Jak masz na imię?
-Cassandra, a Ty jesteś Amy prawda?
-Tak, skąd znasz moje imię?
-Mój brat opowiadał mi przed snem bajkę o księżniczce i gdy Cię zobaczyłam wiedziałam, że mówił o tobie.
Zabrakło mi słów, patrzyłam na Cassandrę i uśmiechałam się. Była niezwykle dojrzała jak na swój wiek, ale było to pewnie spowodowane tym co w życiu przeszła.
-Pójdę nakarmić teraz Jamesa, dobrze? Jeśli jesteś głodna na dole są zakupy, weź sobie coś. Wszystko co tam znajdziesz jest dla was.
Dziewczynka , spojrzała na mnie uśmiechnęła się i powiedziała:
-Jesteś skarbem, mój brat miał ogromne szczęście, że los postawił Cię na jego drodze- zarumieniłam się bo ja nigdy nie myślałam o tym w ten sposób. Cassandra podeszła do mnie i przytuliła z całej siły-jesteś aniołem chodzącym po ziemi- i odbiegła w stronę kuchni.
Chwilę mi zajęło zanim otrząsnęłam się po tym wszystkim. Weszłam do pokoju w którym spał James, podeszłam bliżej i zobaczyłam , że chłopiec leży grzecznie ruszając rączkami i mówiąc coś po swojemu.
-Chodź tutaj przystojniaku-chwyciłam dziecko na ręce i zaczęłam karmić butelką- jak już brzuszek się naje, umyjemy cię, i ubierzemy w nowe rzeczy. Chodziłam po pokoju z zawiniątkiem na rękach i mówiłam różne rzeczy, opowiadałam jak kiedyś opiekowałam się swoim malutkim kuzynem. Kiedy już maluch wypił całą butelkę i odbiło mu się mogłam położyć go do łóżeczka, zeszłam na dół by wziąć, rzeczy dla Jamesa i poszłam na górę. Rozłożyłam wszystko po szafkach, poszłam do łazienki by nalać do wanienki wody, niestety mimo moich starań z kranu nie poleciała ciepła woda. Usiadłam na chwilę na brzegu wanny i myślałam co robię źle, wtedy przypomniało mi się, że niektórzy mają w domu bojlery na wodę które trzeba włączyć. Uważnie rozejrzałam się po łazience i znalazłam w końcu włącznik do urządzenia. Dumna z siebie oparłam się o kafelki i po raz kolejny przeszył mnie ból. Nie chciałam tego teraz widzieć. Czułam jedynie, że koszulka przywarła mi do rany na szczęście miałam na sobie kurtkę i niczego nie było widać. Wyszłam z łazienki i chciałam zejść na dół, kiedy na mojej drodze pojawił się Max.
-Hej smyku, coś się stało?
-O hej, nie już jest dobrze, wiesz na dole jest dużo jedzenia i jest tam taki jogurt, który reklamują i zjadłem go i jest pyszny- uśmiechnął się chłopiec.
-Bardzo się ciesze, że ci smakował. Potem będzie lepsza kolacja, wytrzymasz z podjadaniem?
-Tak! Wytrzymam!
-Super, a teraz wybacz idę na dół, do twojego brata.
-Dobrze.
Moją uwagę przykuły uchylone drzwi, weszłam przez nie do ciemnego pokoju, zapaliłam się światło i moim oczom ukazał się zwykły skromny pokój, jednak niemal natychmiast wiedziałam kto jest jego lokatorem. Podeszłam do szafki nocnej i zobaczyłam fotografię na której widniał młodszy o góra dwa lata uśmiechnięty Iam obejmujący jakąś śliczną blondynkę, poczułam w sercu ukłucie żalu.
-To jest Crystal- wystraszyłam się i głośno położyłam ramkę ze zdjęciem, odwróciłam się i zobaczyłam Alice- wybacz, że cię wystraszyłam. Crystal była przyjaciółką Iama, zanim zmarła.
Spojrzałam z zaskoczeniem na dziewczynę.
-Kiedy zmarła?-tylko tyle mogłam z siebie wydobyć.
-Dwa dni po zrobieniu tego zdjęcia. Dwa lata temu, chorowała na serce. Nikt nie mógł nic zrobić.
-Czy oni... byli razem?
-Nie Crystal miała chłopaka, nic ją z Iamem nie łączyło, kochali się owszem ale tylko jako przyjaciele.
-Alice, nie mów swojemu bratu, że tutaj byłam i że to wiem.
-Po tym co dla nas zrobiłaś, masz moje słowo.
-Dziękuję powinnam chyba zajrzeć do Jamesa, umyję go i zabiorę się za robienie kolacji.
-Jak chcesz, ale wiesz, że nie musisz tego robić- zapytała dziewczyna.
-Muszę- dodałam wychodząc z pokoju.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział 29

-Iam, tak strasznie mi przykro, ja- odłożyłam niemowlaka do łóżeczka- tak strasznie przepraszam za wszystko co złego na ciebie powiedziałam, wszystko...- cały czas płakałam. Nie mogłam znieść tego przez jakie piekło przechodził Iam przez całe swoje życie.
-Amy-chłopak podszedł do mnie chwycił moją twarz i podniósł do góry- jesteś ranna, dlaczego to zrobiłaś?
-Nie mogłam wytrzymać, widziałam jak twój ojciec chce Cię kolejny raz uderzyć, miałam stać i na to patrzeć?-załkałam cicho.
-Nigdy więcej mnie nie chroń, nie zasługuję na to!
-Zrobię to nawet tysiąc razy jeśli będzie trzeba!-spojrzałam chłopakowi w oczy.
-Nie-Iam pogładził mnie po policzku- Już nigdy tego nie zrobisz, bo nie pozwolę ci na to.
-Nie masz co pozwalać, ty uratowałeś mnie i Becę... Ja musiałam to zrobić, musiałam stanąć między tobą a twoim ojcem.
-Nic nie musiałaś, głuptasie ja byłem nieprzytomny nie poczułbym kolejnego uderzenia.
-Ale ja bym je zobaczyła, cierpiałabym bardziej, niż teraz. To już zresztą nie ważne, stało się i tyle, powiedz lepiej co z twoją mamą.
-Zabrali ją na badania, ojciec dzisiaj wyjątkowo przesadził, w poniedziałek przyjadą też, zabrać na jakiś czas dzieciaki.
-Co? Gdzie je zabrać?!
-Ciśś, spokojnie już się tak wiele razy działo, pojadą tam na czas pobytu mamy w szpitalu, potem kolejny raz wrócą.
-Nie można tak, teraz powinny być z tobą, możesz już być opiekunem dzieci, nie mogą ci ich zabrać.
-Tak będzie lepiej, ja... nawet nie mam za co ich nakarmić- patrząc cały czas w oczy Iama, zobaczyłam w nich ból. Kochał swoją rodzinę ponad wszystko a nie mógł jej chronić tak jak by chciał.
-Ale ja mam, nie jesteśmy w stanie zabrać wszystkich dzieciaków, ale... może nie powinniśmy tego robić, masz może jakieś rodzeństwo w twoim wieku?
-Siostra jest tylko o rok młodsza, też może być opiekunem dzieci.
-Super idź do niej powiedz, że jedziemy na zakupy, a ona niech zostanie z dzieciakami.
-Amy zgłupiałaś, nie będziesz nic nam kupować!
-Ty byś to dla mnie zrobił prawda?- zapytałam ostro chłopaka.
-Oczywiście, że tak gdybym miał tylko pieniądze.
-Ale ja je mam i chcę to zrobić dla ciebie i twojego rodzeństwa.
-Amy... nie mogę.
-Masz rację nie możesz, ale musisz dzieciaki na pewno są głodne, chcesz żeby szły spać głodne ?!
-Nie, idę do Alice, poczekaj na mnie na dole.
-Zamówię nam taksówkę- chłopak chwycił moją twarz w obie ręce, spojrzał głęboko w oczy.
-Jesteś aniołem- wyszeptał.
-Chyba upadłym, a dzięki tobie mam szansę na odkupienie swoich win- chciałam zatracić się w oczach mojego przyjaciela.
Puścił mnie i wyszedł z pokoju, zadzwoniłam po taksówkę i podeszłam do niemowlaka który spał w najlepsze, on też musiał być głodny. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu jakiś pieluszek czy innych rzeczy potrzebnych przy niemowlaku. Znalazłam tylko starą butelkę i dwie pieluszki.
Weszłam tylko do łazienki, by zmyć z twarzy krew, w kranie leciała tylko zimna woda. Umyłam twarz wytarłam w ręcznik i zeszłam na dół by poczekać na Iama, napisałam do rodziców, że śpię dzisiaj u Rebecy, odpisali że mam się dobrze bawić. Jaki paradoks dzisiaj chyba był jeden z gorszych dni w moim życiu. A w moim pięknym życiu nie było takich dni za dużo.
-Możemy już jechać, Alice powiedziała, że ogarnie wszystko.-powiedział Iam kiedy szliśmy w stronę taksówki. Kiedy wsiadałam do samochodu, moje plecy przeszył straszny ból, cała się spięłam.
-Co jest?
-Nic wszystko oki- Iam nie wiedział gdzie trafił mnie jego ojciec i nie chciałam by się dowiadywał.
Po dziesięciu minutach podjechaliśmy do wielkiego marketu, gdzie miałam nadzieję kupię wszystko co miała zaplanowane.
-Proszę tylko cię o jedno nie wpierdzielaj się w to co kładę do koszyka i nie mów to nie tamto nie ! Rozumiesz?- odwróciłam się do chłopaka, który wpatrywał się we mnie dziwnym wzrokiem.
-Mam szansę powiedzieć nie ?
Zaśmiałam się cicho i potrząsnęłam głową.
-Wiedziałem, zatem zgoda- ale przysięgam Ci, że oddam ci te pieniądze nawet gdybym miał to robić całe życie.
-Ta ta, dobra już daj mi spokój!
-Mówię serio!
Wzięliśmy dwa wózki mimo, że chłopak twierdził iż jeden wystarczy, chciałam kupić wszystko czego będą potrzebowały te dzieci. Teraz i kiedy wrócą do domu po powrocie ich mamy.
Weszliśmy w dział mięs chwyciłam dwa kilogramy wołowiny i poprosiłam o jej zmielenie, poprosiłam też o jakąś wędlinę i sery. Następnym naszym przystankiem okazały się napoje, wsadziłam do wózka, dziesięć butelek coca coli, chciałam by te dzieciaki zjadły dzisiaj fajną normalną kolacje. Jeździliśmy po sklepie i wkładałam do wózka wszystkie potrzebne rzeczy, makaron, ryż, warzywa i owoce, jogurty by dzieciaki przez weekend jadły wreszcie coś pożywnego, słodycze bo wiem, że czekolada potrafi niezwykle poprawić humor.
-Macie w domu piekarnik ?
-Tak, nie jest jakiś super nowy, ale działa- odpowiedział chłopak.
-Super, zatem ciasteczka ciasta i muffinki będą dzisiaj po kolacji.
Chłopak potrząsną głową, ja zrobiłam zdziwioną minę i szłam dalej na podój sklepu, wzięłam wszystko co potrzebne do zrobienia ciastek. Wreszcie weszliśmy wdział dla dzieci, włożyłam do koszyka, kilka paczek pieluch, mokre chusteczki i wszystkie artykuły do pielęgnacji niemowlaka, oraz kaszki, dziecko nie mogło być karmione przez matkę więc wiedziałam też, ze muszę wziąć mleko zastępcze. Weszliśmy w dział ubranek dla dzieci, pomyślałam że przyda się kilka nowych rzeczy. Chwyciłam body odpowiednie na wiek, dziecka i przyłożyłam je sobie do brzucha.
-Uwierzysz, że każdy z nas był kiedyś taki maluśki?- zaśmiałam się.
Chłopak odwrócił się w moją stronę i uśmiechną. Kobieta obok nas która też wybrała ubrania, uśmiechnęła się serdecznie. Zarumieniłam się, bo chyba pomyślała, że ja i Iam spodziewamy się dziecka. Uśmiechnęłam się w myślach, widząc niemowlę o niebieskich oczach takie jak u Iama.
Weszliśmy w dział z chemią więc włożyłam proszki do prania i płyny do płukania, różnego rodzaju szampony i żele pod prysznic. I na chwilę przystanęłam, bo pomyślałam sobie jak ja bym się czuła gdybym musiała prosić kogoś o pomoc, by kupił mi te wszystkie podstawowe rzeczy.
-Iam słuchaj, masz tutaj kartę. Sam za wszystko zapłacisz, to jest prezent, zapłacisz za wszystko samodzielnie i nie będziesz musiał mi niczego oddawać.
-Zgłupiałaś ? Do reszty prawda? Nie mogę!
-Właśnie że możesz a ja teraz muszę iść do apteki, po jakieś tabletki przeciwbólowe.
-Zostawisz mnie z tym samego ?!
-Hahaha tak, dasz sobie radę wiem to.
Odeszłam od chłopaka, i popłakałam się z bólu. Musiałam usiąść na ławce, by zawroty głowy mi przeszły, zastanawiałam się czy nie powinnam iść na jakieś badania. Kiedy ból zmalał, zadzwoniłam po taksówkę i udałam się do apteki.
-Dobry wieczór, poproszę jakieś silne tabletki przeciwbólowe, i maść na stłuczenia, wodę utlenioną i jakieś opatrunki.
-Rozumiem, że miała pani jakiś drobny wypadek- zapytał mężczyzna zza lady.
-Dokładnie tak jak pan mówi, bawiłam się z siostrzeńcem i wleciałam na jego zabawki, bum! Głowa rozbita i kolana potłuczone.
-Rozumiem, polecam jeszcze maść przeciw bólową.
-Wezmę wszystko po dwa razy, pan zna się na tym najlepiej- uśmiechnęłam się do mężczyzny.
-Dobrze- farmaceuta zniknął gdzieś w głębi apteki- proszę to wszystko powinno się pani w najbliższych dniach przydać.
-Dziękuję panu bardzo- podałam mężczyźnie kartę i zabrałam leki.
-Oddaję kartę, życzę szybkiego powrotu do zdrowia.
-Dziękuję, do zobaczenia.
-Do widzenia.
Kiedy wyszłam z apteki Iam stał już z koszykami załadowanymi do brzegi i uśmiechał się do mnie serdecznie.

niedziela, 23 sierpnia 2015

Rozdział 28

-Już dobrze ! O czym chcesz porozmawiać??- zapytał.
-Dlaczego się nie odzywasz? Nie odpisujesz? Nie chodzisz do szkoły-powoli podchodziłam do chłopaka.
-Byłem zły na siebie, nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, chce być twoim przyjacielem, ale nie wiem czy będę umiał- odparł chłopak.
-Co masz przez to na myśli?
-Boję się, zniszczyć twojego życia.
-Nie zniszczysz go, dzięki tobie dzieje się coraz lepiej!
-Nie gadaj głupot, widzę co się dzieje, między Tobą a Twoją przyjaciółką.
-Gdybyś chodził do szkoły wiedziałbyś, że wszystko jest między nami dobrze. Rebeca słyszała naszą rozmowę, i zrozumiała co robi źle. Już się pogodziłyśmy- stanęłam przed chłopakiem i spojrzałam mu w oczy.
-Mówisz serio?
-Jak najbardziej serio- odparłam z uśmiechem- jesteś moim przyjacielem przyjaciół się nie okłamuje.
Chłopak przytulił się do mnie odpowiedziałam tym samym.
-Nawet nie wiesz jak mi ciebie brakowało- powiedział nie zmniejszając uścisku.
-A zatem powiedz mi proszę, kto cię pobił- wyszeptałam.
Odsunęłam się od chłopaka, i w tym momencie usłyszeliśmy krzyk z jego domu. Chłopak nagle odwrócił się w stronę domu, z przerażeniem w oczach i natychmiast rzucił się w stronę drzwi.
-Nie ruszaj się na krok- krzyknął w moją stronę.
Stałam jak zamurowana, to był krzyk kobiety. Serce biło mi jak szalone kiedy ponownie usłyszałam krzyk rzuciłam się na pomoc. Wbiegłam do domu, który był urządzony niezwykle ubogo, nie wiedziałam skąd dochodziły krzyki, zobaczyłam w kącie dziecko. Było całe w siniakach
-Musisz być braciszkiem Iama, co Ci się stało? Jak masz na imię?-Podeszłam do chłopca i uklęknęłam przy nim.
-Jestem Max, a to zrobiłem sobie jak jeździłem na jowerku- powiedział cicho chłopczyk.
-Rowerku mówisz?
-No tak jowejku- chłopiec cały czas patrzył w podłogę.
-Słuchaj Max idź teraz do swojego pokoju i nie wychodź dobrze?
-Tak dobrze, ale tak u nas głośno jest często.
-Czemu często?
-Tatuś wraca i jest zły.
-Yhm tatuś...- wiedziałam już co się dzieje w tym domu.
Usłyszałam krzyki dobiegające z góry domu, pobiegłam na górę i kątem oka widziałam jak Max ucieka do jakiegoś pokoju. Wbiegłam na górę, widziałam jak jakaś kobieta leży na ziemi cała pobita, i z krwią na twarzy.
-Ty głupia kurwo co sobie myślałaś, że pozwolę Ci odejść? Zgłupiałaś do reszty, nie masz gdzie iść- rozejrzałam się po pokoju zobaczyłam leżącego Iama z raną na czole z której leciała krew- Ten bachor już nigdy nie podniesie na mnie ręki!- odwrócił się do Iama, a ja przykleiłam się do ściany i starałam się oddychać jak najciszej. W lustrze które znajdowało się w pokoju zobaczyłam, że ojciec Iama trzyma w ręku pasek, i unosi go z zamiarem uderzenia chłopaka. Nie wytrzymałam wleciałam do pokoju i zakryłam Iama swoim ciałem, całe uderzenie przyjmując na plecy. Bolało mnie strasznie.
-Co do cholery co ty tutaj robisz?!- krzyczał na mnie mężczyzna w jego oczach widziałam furię, ale i zaskoczenie.
-Natychmiast człowieku opamiętaj się i przestań to robić ?
-Hahahahaha idiotko! Nikt Cię nie nauczył, że nie wpierdala się w nie swoje sprawy?
Chwycił mnie za bluzkę i rzucił w stronę szafy, uderzyłam się w głowę i poczułam na twarzy krew.
Wstałam zakręciło mi się w głowie i zrobiło niedobrze, mężczyzna spojrzał na mnie i z jego twarzy zszedł uśmiech.
-Przestań, człowieku opamiętaj się, jak możesz wyżywać się na swojej rodzinie? Jesteś psychopatą!
-Jeszcze Ci mało? Po takim uderzeniu powinnaś leżeć i skomleć jak pies- zawył mężczyzna.
-Jak widać, jest inaczej.
Mężczyzna zamachnął się, a ja zasłoniłam się ręką, czułam jak po uderzeniu puchnie mi ręka,w oczach miałam łzy, bolało mnie całe ciało. Już miałam dostać kolejny cios, kiedy ktoś stanął między mną a mężczyzną.
-Zostaw ją rozumiesz?!- Iam ledwo trzymał się na nogach.
Wyrwał, mężczyźnie pasek i odrzucił na bok, chwycił jego rękę i przytrzymał mu ją na placach.
-Zostaw mnie małolacie!!
-Uspokój się! Już nikomu nie zrobisz krzywdy!
Usłyszeliśmy z dołu odgłosy wozów policyjnych, chwilę potem dwóch mężczyzn było już na górze i stali przy ojcu Iama.
-Zostaje pan zatrzymany za znęcanie się nad rodziną! Radzimy zachować milczenie.
Byłam zdziwiona, kto wezwał policję. Mężczyźni zabrali ojca. Iam powiedział im wszystko jak to się zaczęło. Podeszłam do matki Iama, uklęknęłam przed nią.
-Proszę pani jak się pani czuje?- nie było żadnej reakcji ze strony kobiety- Halo ! Proszę pani, halo !!- Dotknęłam ramienia kobiety, ale ta się nie ruszyła- Iam dzwoń na pogotowie ! Twoja mama chyba straciła przytomność !!!! Mężczyzna z policji natychmiast wezwał pogotowie, Iam już klęczał koło mnie i trzymał matkę za rękę.
-Mamo wszystko będzie dobrze, ze spokojem wytrzymaj jeszcze chwilę za chwile będzie karetka- Iam wyglądał strasznie, był we krwi.
Nagle usłyszałam płacz dziecka, podniosłam wzrok, spojrzałam na Iama.
-Ja się tym zajmę- chwyciłam chłopaka za ramię i wstałam. Znowu zakręciło mi się w głowie, wyszłam z pokoju i kierowałam się w stronę płaczu. Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się kołyska z maleńkim dzieckiem, natychmiast chwyciłam je na ręce i przytuliłam.
-Ciiiiśśś spokojnie, już dobrze maluszku ciii...-chodziłam z dzieckiem przytulonym do piersi. W pokoju zapanował spokój.
Współczułam Iamowi z całego serca, cierpiał przez tyle lat... Dziecko zasnęło mi na rękach a ja ze łzami w oczach stałam z nim na środku pokoju i cicho płakałam, stałam z dziesięć minut, na dole już też zrobiło się spokojnie.
-Już nikt cię nie skrzywdzi- powiedziałam do śpiącego niemowlaka.
-I Ciebie też- usłyszałam za sobą szept.

wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział 27

Mijały kolejne dni, rodzice już szykowali się do wyjazdu, w domu panowała radosna atmosfera. Jednak w głowie miałam Iama, nie wiedziałam co się z nim dzieje, nie odbierał telefonów, ani nie chodził do szkoły. W sobotę usiadłam na łóżku, puściłam muzykę z iPoda, i zastanawiałam się co zrobić. Nie wiedziałam gdzie chłopak mieszka, zupełnie nie wiedziałam co zrobić, zrobiłam głośniej muzykę, związałam włosy w koka i zeszłam na dół po sok pomarańczowy. Wróciłam na górę i kopniakiem zamknęłam drzwi. Rzuciłam się na łóżko, zamknęłam oczy i oddałam się słuchaniu muzyki. Nagle mnie olśniło. Nie wiedziałam gdzie mieszka Iam, ale wiedziałam gdzie pracuje.
To miejsce budziło we mnie wspomnienia, obrzydliwe wspomnienia, ale musiałam się dowiedzieć co się dzieje z Iamem. Wzięłam łyk soku przebrałam się z rzeczy i zbiegłam na dół, zaczęło robić się ciemno, ale musiałam zdobyć adres chłopaka, nie wiedziałam jeszcze czy mi się to uda. Zadzwoniłam po taksówkę by nie tracić czasu na idąc.
-Proszę poczekać tak długo, aż nie wyjdę nie powinno zająć mi to dużo czasu- powiedziałam do kierowcy wkładając mu 100$ w rękę- drugie tyle otrzyma pan kiedy wrócę, a samochód będzie stał na miejscu.
-Się robi proszę pani- mężczyzna uśmiechnął się do mnie.
Wysiadłam z samochodu, podeszłam do bramkarza, dałam mu 50$ w rękę i bez kolejki i jakiego gadania weszłam do środka.
Gdy zobaczyłam to miejsce przeszły mnie dreszcze, podeszłam do baru i siedziałam chwilę czekając na kelnera, w tle leciała wyjątkowo spokojna melodia, więc idealny moment by zapytać kogoś z brygady. Zobaczyłam chłopaka w czarnych włosach więc zawołałam go skinieniem ręki.
-Hej, słuchaj mam pytanie.
-Kto pyta nie błądzi- odparł chłopak z uśmiechem.
-Pracuje tutaj taki chłopak , ma na imię Iam, wiesz może co się z nim dzieje?- zapytałam pewnym głosem.
-Nie pojawił się kilka dni w pracy, nie odbiera telefonu, nie mam pojęcia poprosił mnie tylko bym krył go przed szefem dlatego robię za niego, jest zajebistym przyjacielem, ale pierwszy raz coś takiego zrobił, aż na tyle dni- odparł chłopak.
-Czyli coś takiego już się kiedyś zdarzało?!
-Tak czasem znikał na dzień lub dwa, ale nigdy na tak długo- chłopak wydawał się być zaniepokojony.
-Mam pytanie, wiesz gdzie on mieszka? Martwię się o niego- Iam pewnie nie mówił o mnie więc pomyślałam, że trochę skłamię-robimy razem projekt, jeśli nie zrobimy go w dwójkę, Iam zawali cały rok.
-Pewnie, że wiem gdzie mieszka, ale uwierz mi nie chcesz tam być.
-Dlaczego niby? Coś jest nie tak z jego mieszkaniem?
-Znam Iama już bardzo długo, zaczęliśmy pracować tutaj razem, znamy się od piaskownicy. W jego domu jest ciężko, nawet bardzo ciężko chłopak bierze nadgodziny, prawie nie sypia, to nie jest normalne, zwyczajni ludzie tak nie funkcjonują. Podam Ci jego adres, ale mówię serio uważaj na siebie dziewczyno- wyciągnął z kieszeni spodni jakąś kartkę i zapisał mi na niej adres chłopaka- masz tutaj adres i mój numer, zadzwoń do mnie jak coś się o nim dowiesz proszę. Też się o niego martwię ale siedzę tutaj do nocy nie mam jak się wyrwać.
-Jasne, zadzwonię tylko jak się czegoś dowiem! Dziękuję Ci bardzo- wzięłam kartę i wybiegłam z klubu.
Taksówkarz czekał na mnie tak jak go prosiłam, dałam mu kartkę z adresem i kolejne 100$.
Po dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu, wysiadłam z samochodu i poszłam pod wskazany adres. Zobaczyłam, stary dom, duży ale widać, że zaniedbany. Wstrzymałam oddech i podeszłam bliżej, zobaczyłam, że za domem jest ogródek, poszłam więc w jego kierunku, było już ciemno więc niewiele widziałam. Szukałam jakiegoś wejścia tylnego do domu. Niczego takiego nie znalazłam, podniosłam głowę i zobaczyłam, że w oknie na piętrze pali się światło, poczekałam chwilę i zobaczyłam w oknie Iama, ale nie wyglądał jak zwykle był posiniaczony.
Zakryłam ręką usta, chwyciłam kamyczek z ziemi i rzuciłam w stronę okna, oczywiście musiałam rzucić kilka razy by trafić w okno, bałam sie tylko by go nie wybić. Chłopak odwrócił się w moją stronę, stanął zszokowany , podszedł do okna i je otworzył.
-Co Ty tutaj do cholery robisz?- zapytał szeptem.
No właśnie co ja tutaj właściwie, robiłam?!
-Chciałam zapytać... czy u ciebie wszystko dobrze!
-Poczekaj zejdę do ciebie.
Nie wiedziałam z której strony chłopak przyjdzie więc stałam jak wryta i wpatrywałam się w okno.
-Nie jest rozsądne przychodzić tutaj o tej godzinie- usłyszałam głos za sobą.
Jak on to robił, że chodził tak szybko i cicho.
-Dzwoniłam tysiąc razy, pisałam setki wiadomości, nie odzywałeś się. Bałam się, posprzeczaliśmy się i myślałam- spojrzałam na ziemię- bałam się o ciebie czy to takie trudne do zrozumienia?!
Chłopak spojrzał na mnie, zdumiony.
-Mówiłem tobie, ja niszczę, nie powinnaś się tutaj pojawić.
-A jednak jestem ! Kurde chłopie, włosy z głowy sobie rwałam, nie wiedziałam co się z tobą dzieje, gdzie jesteś, nie odbierałeś telefonu- pchnęłam go w ramię- mówisz mi, jakieś pierdoły o niszczeniu i nagle zapadasz sie pod ziemie i Ty masz czelność mieć do mnie jakieś pretensje ?
-Amy, nie powinnaś tutaj przychodzić proszę cię idź do domu.
-Nigdzie nie idę dopóki mi nie powiesz co ci się stało z twarzą kto Ci to zrobił?
-To nie ma znaczenia!
-Kurwa Iam to ma cholernie duże znaczenie!
-Idź do domu proszę- chłopak odwrócił się i poszedł do domu.
-Wal się , będę tutaj stać, mogę nawet spać, musisz ze mną porozmawiać, mamy chyba sobie coś do wyjaśnienia!